Po co kot ma wąsy

     O kotach i kocich zwyczajach spisano grube tomy. Kot był najlepszym przyjacielem ludzi wybitnych, takich jak Newton, Gauss, Maxwell, Hemingway, Dante, Dickens, Gagarin  i wielu innych, dla których był też przedmiotem podziwu z racji swoistej doskonałości i piękna. Nie lubili kotów Juliusz Cezar, Dżyngis-han, Napoleon, Hitler i Mussolini; ci ostatni preferowali owczarki alzackie. Starożytni Egipcjanie czcili koty jak bóstwa; mumifikowali je, stawiali im pomniki. Znany nam Sfinks to nic innego jak megalityczny pomnik kota. Arabowie, Hindusi i Chińczycy także darzyli koty wielkim szacunkiem. Podobno Mahomet, uważany za ojca kotów, odciął kawałek swego odzienia by nie obudzić śpiącej w jego fałdach kotki, potem dotknąwszy jej grzbietu trzy razy, sprawił, że od tej pory wszystkie koty  spadają na cztery łapy.

   Ale nie zawsze historia była tak łaskawa dla kociego gatunku. W czasach mrocznego średniowiecza w Europie, papież Innocenty VIII wydał dekret, że koty, szczególnie czarne, to są wysłannicy diabła i pomocnicy  czarownic. Biedne zwierzęta sądzono, palono żywcem na stosach, zrzucano z kościelnych wież… Niezadługo po tym “zemsta” kociego rodu była straszliwa. Czarna ospa, przenoszona przez szczury, wyludniła pół Europy. Szybko zatem zapomniano o diabelskim kotów pochodzeniu i zabroniono ich zabijania pod grożbą klątwy. Nawet w klasztorach, do których nie miały wstępu żadne zwierzęta płci żeńskiej - dla kotek zrobiono wyjątek. Jednak echa tego dekretu pozostały do dziś. Gdy czarny kot przebiegnie drogę – wróży to nieszczęście.

    Nie lepszy los spotykał koty w średniowiecznych  Chinach. Tam dla odmiany przypisywano kotom zdolności nadprzyrodzone i sporządzano  z nich medykamenty na wszystkie choroby. W efekcie tysiące kotów poległo w służbie medycyny. Niektóre plemiona, narodowości do dnia dzisiejszego sporządzają smaczne potrawy, nie dla, lecz z kotów; podobno kocie mięso jest najsmaczniejsze, jeśli wrzuci się do wrzątku kotka żywego… Angielscy archeolodzy, znależli w Egipcie, w miasteczku Bubastis 20 tysięcy kocich mumii. Oczywiście zabrali je do Anglii, tam kilkanaście najładniejszych zdeponowali w muzeach trochę sprzedali a resztę wyrzucili na śmieci. Taki los je spotkał.

  Kot jest fałszywy, kot przynosi nieszczeście, kot dusi i zagryza niemowlęta, koty mają szósty czy siódmy zmysł, kot to odludek, samotnik i egoista – oto kilka fałszywych z gruntu opinii rozpowszechnionych w społeczeństwach wśród ludzi, którzy zadufani swym siedzeniem na wyższym szczeblu ewolucyjnej drabiny materii  ożywionej, bezmyślnie je poniżają, lekceważą, i przeganiają. A moim zdaniem powinniśmy się od zwierząt, a w szczególności od kotów… uczyć.  Współczesna nauka, zoologia, zootechnika i nauki pokrewne ukierunkowały swoje programy naukowo – badawcze na produkcję nowych, “lepszych” odmian gatunków roślin i zwierząt. Transformacje genetyczne, głęboka ingerencja w jądra żywych komórek, produkcja środków mogących mieć zastosowanie jako broń bakterio - i wiruso - logiczna, klonowanie - opanowały bez reszty światłe umysły światowej sławy uczonych. Kocie problemy zostały jakby na uboczu tego wyścigu. A szkoda. Na pewno kiedyś, jak wzorem średniowiecza dostaniemy od matki- natury dobrze w tyłek, to może okrężną drogą, ale do nich wrócimy. Nabierzemy bardzo potrzebnej współczesnemu człowiekowi, zadufanemu, że wszystko wie i rozumie oraz wszystko może - trochę zwykłej pokory.

     Zastanawiałem się nieraz, jaka jest różnica między zwierzęciem a człowiekiem. Analizowałem to  pod kątem religii, filozofii, z medycznego i ewolucyjnego punktu widzenia i wszystkie postawione hipotezy można było łatwo obalić. Dla przykładu, religia wyznawana przez jedną z narodowości uważa, iż tylko członkowie jej nacji to są ludzie. Pozostałe narody łącznie ze zwierzętami (w naszym pojęciu) uważają za zwierzynę, którą Bóg stworzył aby im służyła…

 Ktoś tam kiedyś  wymyślił zaś, że zwierzęta a szczególnie koty na tej drabinie materii ożywionej stoją wyżej od człowieka. Tezę swą uzasadniał tym, że koty lepiej od człowieka widzą, słyszą, czują, zawsze spadają na cztery łapy, mają siódmy zmysł  a przede wszystkim faktem, że kot ma 94 kości a człowiek tylko 78.

 Dopiero rozwój techniki komputerowej pomógł mi postawić hipotezę, która może być małym kroczkiem na drodze do poznania prawdy. 

 Twierdzę bowiem, iż zasadnicza różnica między zwierzęciem a człowiekiem jest taka jak miedzy dobrze oprogramowanym  komputerem a superkomputerem, który w swym zestawie programów ma jeszcze program umożliwiający mu konstrukcję i instalację nowych programów czyli samoprogramowanie. Chodzi oczywiście o mózg. Dawno już bowiem udowodniono, iż serce zwierzęcia czy człowieka nie różni sie zbytnio od siebie i jest to tylko niedościgniona doskonałością “konstrukcji” – pompa mająca niewiele wspólnego z procesem czynności mózgu, który całym organizmem kieruje, zarządza, broni go przed wewnętrznymi i zewnętrznymi wrogami, uczy się  i pamięta. 

 I o tę naukę i pamięć głównie idzie. Otóż twierdzę, iż zwierzęta rodzą się z tym mózgiem zaprogramowanym, który wszystko wie i pamięta nie tylko to co widzi, słyszy, czuje itp. lecz również wie i pamięta to, co wiedzieli i pamiętali jego praprzodkowie. Ten zaprogramowany mózg nakazuje zwierzęciu jedynie doskonalenie i sprawdzanie swych wrodzonych umiejętności. Te umiejętności zaś to nic innego jak instynkt, którego człowiek (pomijając kilka odruchów) nie ma, lub ma bardzo ograniczony. Jedynie bardzo niewielka część mózgu zwierzęcia zarezerwowana jest na zdobywanie nowych “wiadomości”. Ale za to zwierzęta posiadają to, o czym człowiekowi nawet się nie śniło – one niejako pamiętają rzeczy, które robił, i o których wiedział ich pra- pra- dziad do setnego czy tysięcznego pokolenia wstecz!  Natomiast człowiek, owszem, ma zaprogramowany przez naturę umysł do walki z kilkoma tysiącami chorób, które mogą go zaatakować, do rozrodu czyli podtrzymania gatunku, do walki, do wyszukiwania i selekcji pożywienia i wielu innych czynności, z  których nawet nie zdaje sobie sprawy.  Ale najważniejsze jest to, że duża część tego naszego mózgu zarezerwowana jest i przystosowana do przyjmowania nowych wiadomości,  doświadczeń, odczuć i ich przetwarzania, podobnie jak robią to komputery. Komputer bez programu nie jest nic wart, ale ten nasz komputer głowowy to niedościgniona w konstrukcji maszyna, która sama się programuje, sprawdza, naprawia, kalkuluje i myśli…Tam nie ma kilkudziesięciu megabajtow pamięci, tam tej wolnej pamięci jest milion milionów. Dzięki temu człowiek jest inteligentny; może się przystosowywać do każdych, nawet ekstremalnych warunków życia. I to, w dużym przybliżeniu oczywiście,  wyróżnia nas od zwierząt. Jednym słowem, wszystkiego musimy się uczyć. Od urodzenia do póżnej starości…

 Jednak natura bardzo oszczędnie gospodaruje swoimi zasobami. Dowodem tego jest fakt, iż uczyć się w nieskończoność po prostu nam się nie chce...

 Tego, jak wygląda słoń, wilk, niedżwiedż czy żmija dowiemy się od rodziców czy ludzi o ile oni i my zadecydujemy, iż nam to będzie potrzebne.  Natomiast mój kot - znajda, wyrzucony na pobocze drogi z jadącego samochodu (miał najwyżej trzy tygodnie)  teraz, jako już duży i dorodny kocur  doskonale zna się np. na wężach – wie, który jest jadowity, a który tylko udaje, a przecież do żadnej szkoły go nie posyłałem. Jeleni się nie boi mimo, że są od niego dużo większe; staje bokiem, ogon jeży i po kociemu coś im “tłumaczy” dość, że one “jego” teren omijają. Natomiast czuje respekt do psów sąsiada, co prawda też im coś “tłumaczy” ale na wszelki wypadek zajmuje pozycję wyjściową blisko drzewa…

Poprzedni nasz kot zdechł na raka o czym przekonałem się dopiero po “sekcji zwłok”. Owszem weterynarz leczył go na wątrobę, potem na trzustkę, wcześniej na żołądek a nasz biedny kotek z brzuchem jak bania bronił się resztkami sił przed tymi lekarstwami natomiast codziennie kładł się na betonie i godzinami go lizał! Potem zamiast “kocich” konserw i mięsa wolał jeść czerwoną kapustę. Potrafił zjeść jej codziennie spory talerzyk. Niestety, mimo to, po kilku miesiącach zdechł. Opowiadałem ten przypadek kilku znajomym, w tym lekarzom - koty mają swoje zwyczaje; będziecie sobie musieli kupić nowego - komentowali… A szkoda. Moim zdaniem ten chory na raka kot, być może znał na niego lekarstwo, tyle, że na swym terenie go nie znalazł. Jako substytut zmuszony był jeść tę kapustę i lizać beton, w którym jest krzem i wiele innych  pierwiastków śladowych. Może właśnie dzięki nim żył jeszcze te cztery miesiące dłużej? A może powodem tego raka były właśnie te “kocie” konserwy, których jeść nie chciał?

     Po co kot ma wąsy tego nie wiedzą nie tylko najstarsi Górale ale i utytułowane  naukowe głowy. Owszem jest wiele hipotez, mądrych, głupawych i takich sobie ale żadna z nich nie tłumaczy, po co kotu wąsy. No bo jak któraś tłumaczy, że kot ma wąsy po to aby “miał miarę czy przejdzie przez dziurę” to człowiekowi ręce od takiej “mądrości” opadają. No bo przecież inne koty jak lew, tygrys, gepard też mają wąsy a w dziurach bawołu czy gazeli nie szukają. Inni naukowcy sugerują, że jeśli wąsy kota dotkną w ciemności myszy, to kot reaguje na nie jak pułapka. Mysz musiałaby być zalana w trupa  by pozwolić się obmacywać kotu wąsami. Ona zresztą też ma wąsy a ziarna czy sera tymi wąsami nie próbuje. Ktoś kiedyś zastanawiał się nad tym, czy kocie wąsy nie są receptorami bardzo słabych drgań. Kot bowiem potrafi na kilkanaście minut wcześniej ostrzec przed nadchodzącym trzęsieniem ziemi. Ta kocia nadwrażliwość na drgania była i jest głównym powodem do “oskarżeń” go o pozazmysłowe postrzeganie. Tymczasem kot te infradżwieki, po prostu - słyszy. A ponieważ pamięta, że jego pra- pradziadek tysiąc lat temu tylko cudem uniknął śmierci podczas trzesienia ziemi – woli, po usłyszeniu dziwnych dżwięków siedzieć na drzewie zamiast w domu. Gdyby człowiek miał takie proporcjonalnie do kota duże uszy i aparat słuchu to też by tak samo słyszał. A kot słyszy nie tylko infradżwieki lecz jeszcze lepiej ultradżwieki. Człowiek słyszy do częstotliwości ok ਸ kHz a kot do 60 kHz! I wąsy mu do tego nie są potrzebne.

Po co więc kotom wąsy? Zanim odpowiem na to pytanie musimy poznać kocie obyczaje a w szczególności kocią społecznośc i precyzyjne, oczywiście dziedziczone, instynktowne zasady współżycia międzykociego. Wbrew ogólnie przyjętym poglądom kot jest zwierzęciem bardzo towarzyskim. Ale w pojęciu ”chcesz mieć dobrego sąsiada – postaw wysoki płot”. Każdy skrawek terenu zamieszkałego przez koty jest dokładnie podzielony i oznaczony a kocia społeczność dzieli się, tak jak ludzie, na różne warstwy społeczne. Widać to wyrażnie w przypadku dużych kotów jak lew, tygrys czy pantera ale nasze koty domowe niczym się od nich pod tym względem nie różnią. Koty zdobywają pozycję w swej hierarchii za pomocą walki. Sukces odniesiony w bezpośrednim starciu z rywalem określa społeczną pozycję kocura. Co ciekawe kocury nie walczą o kotkę, walczą o teren. Kotki zaś wiedzą, że ten będzie jej najlepszym “mężem”, który jej i jej potomstwu zapewni odpowiednio duży teren łowów. I tak samo jak w przypadku naszych pań, to kotki wybierają sobie partnera. Aby miały jak największy wybór odpowiednio wcześniej zwołują do siebie wszystkie kocury z okolicy. I “oddają” się tylko jednemu i to nie zawsze temu zajmującemu aktualnie najwyższą pozycję w hierarchii społecznej. Często wybierają sobie zdrowego, dorodnego samca, który ma duże wąsy. Same zresztą też walczą . Walczą z brutalnymi natrętami a niejednokrotnie z innymi kotkami, które chciałyby mieć potomstwo na jej i jej wybranka terenie.

 Nie wiem czy ktoś z Czytelników widział jak biją się koty. Dokładnie tak, jak jest to często przedstawiane na animowanych kreskówkach – kłębiąca się kula kocich nóg, łbów, futer i ogonów. Oko ludzkie nie jest nawet w stanie zarejestrować błyskawicznych kocich ciosów, uników, ukąszeń, wzajemnych ataków i obrony. Po kilku starciach jeden z kotów poddaje się i walka skończona. Wtedy zwycięzca jeszcze obficie obsikuje własnym moczem pokonanego, aby ten dobrze zapamiętał ten zapach i na przyszłość trzymał się od niego z daleka. Bardzo istotny jest  fakt, iż koty jak również inne  drapieżniki nigdy nie zabijają się w walce między sobą. Po okresach "godowych" szybko zapominają o doznanych poniżeniach i tworzą zgodne stada zdolne do skutecznego odparcia zagrożeń ze strony innych gatunków. Natomiast zwierzęta roślinożerne i ptaki w walkach o przywództwo w stadzie walczą do całkowitego wyeliminowania przeciwnika - zabijają go lub okaleczają do tego stopnia, że staje się niezdolny do życia.

 Otóż zarówno człowiek jak i zwierzęta reagują na bodżce wzrokowe. Ale czas potrzebny od momentu wzrokowego zauważenia przeszkody czy ciosu, do zareagowania na niego jest stosunkowo długi. Na przykład kierowca, gdy zauważy niebezpieczeństwo na drodze, reaguje nań dopiero po około  0.2 sekundy. W tym czasie samochód “ujedzie” jeszcze kilkanaście metrów zanim kierowca w ogóle zacznie coś robić. Albo bokser. On widzi, że przeciwnik wyprowadził cios, ktory go może znokautować ale nie zawsze zdąży na niego odpowiednio zareagować.

 Natomiast reakcja na bodżce, nazwijmy dotykowe, czy ruchowe,  szczególnie dotyczące głowy, są wielokrotnie szybsze, szacowane u człowieka na 0.05 sekundy a u kotów na ą/旴 sekundy. Gdy człowiek np. pośliżnie się czy w ciemności dotknie twarzą przeszkody, to niejako odruchowo, błyskawicznie,  zanim jeszcze zdąży pomyśleć, jego mózg zadziała w taki sposób aby szkoda dla organizmu była jak najmniejsza. Koty walcząc, zadają sobie “ciosy” łapami i zębami. Najczęściej biją się w nocy, w całkowitej ciemności. Jeden drugiemu chce rozszarpać pysk, wybić oko lub odgryżć ucho… Lecz zanim pazury  czy zęby przeciwnika dotrą do celu, napotykają po drodze wąsy. Długość kocich wąsów jest na tyle duża, że zaatakowany, w tym ułamku sekundy zdąży zrobić unik i przejść do kontrataku. No i właśnie do tego kotom potrzebne są wąsy. 

Do walki, proszę państwa, do walki. Do walki o wyższą pozycję społeczną, do obrony swego terytorium, do walki o miejsce na ziemi i w efekcie do utrzymania oraz ewolucyjnego doskonalenia swego gatunku.

    Z tego możemy wyciągnąć wniosek, że skoro natura wyposażyła nas, mężczyzn w wąsy, to wzorem kotów, powinniśmy również walczyć o należną nam wyższą pozycję społeczną we współczesnym świecie, tak jak czynią to zawzięcie inne nacje. Wzorem kotów powinniśmy szybko zapominać o doznanych od sąsiada przykrościach i stawać do walki razem, do walki przeciwko prawdziwym wrogom, którzy od wieków najeżdżają nasz kraj, panoszą się w nim i doszczętnie go pustoszą. 

 A my co? O przysłowiową miedzę potrafimy się "żreć" miedzy sobą do ósmego pokolenia. Dla swoich krótkowzrocznych korzyści zdolni jesteśmy wyprzedać dobro narodu a z nim przyszłość naszych pokoleń..

 Zatem do walki panowie, do walki! Uczymy się, zapuszczamy wąsy i…do roboty.

 Naszym paniom na pewno się to spodoba. Przecież większość pań woli panów wąsatych. Może właśnie u nich nie zanikł jeszcze zupełnie ten odruch obronny? 

                                                                               Tadeusz Wajda

 

POWROT DO STRONY GLOWNEJ